Spis treści
- Jak morze może uzdrawiać — siła pozytywnej przestrzeni w leczeniu
- Skąd przychodzi morze? Szczecin w sercu projektu
- Między sztuką a terapią — jak działa “Zaszczepiam ludziom morze”
- Morze jako narzędzie zmiany — co Szczecin może z tego wynieść?
- Dlaczego sztuka powinna wrócić do codzienności szczecinian?
- “Zaszczepiam ludziom morze” — co dalej z projektem?
- Morze w nas — finał osobisty i uniwersalny
Choć mam szczęście mieszkać w Szczecinie — mieście o wyjątkowym położeniu, wśród wód Odry, blisko Zalewu Szczecińskiego i Bałtyku — to czasem, szukając inspiracji, wybieram się na dalsze wojaże. Niedawno odwiedziłem Kraków, gdzie natknąłem się na niezwykle wartościowy i zaskakująco poruszający projekt artystyczny związany ze... Szczecinem. Chodzi o instalację “Zaszczepiam ludziom morze” autorstwa Karoliny Komasy, umieszczoną w przestrzeni Szpitala Uniwersyteckiego w Prokocimiu. Ta inicjatywa, choć osadzona w Małopolsce, niesie ze sobą ducha portowego miasta nad Odrą i ma wiele wspólnego z tym, co w Szczecinie kochamy najbardziej — z wodą, z morzem i z emocjami, które im towarzyszą.
Projekt Karoliny Komasy od razu urzekł mnie swoją autentycznością i wizją. Urodzona w Szczecinie artystka przeniosła fragment naszej morskiej tożsamości daleko poza granice Pomorza Zachodniego. W przestrzeniach szpitalnych, które zazwyczaj kojarzą się z bólem, stresem i zimnym klimatem klinicznej sterylności, pojawiło się coś wyjątkowego — instalacje przywołujące atmosferę nadmorskich krajobrazów, szum fal, refleksy słońca na tafli wody. To nie tylko dodatek estetyczny, ale prawdziwe narzędzie emocjonalnego wsparcia dla pacjentów i personelu, które — jak twierdzi sama autorka — ma “zaszczepić morze w człowieku”.
Jak morze może uzdrawiać — siła pozytywnej przestrzeni w leczeniu
Stykając się z tym projektem, od razu pomyślałem o tym, jak bardzo przestrzeń, w której przebywamy, wpływa na nasze samopoczucie. To nie jest temat nowy, ale w Polsce wciąż za mało eksponowany. W Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie powstała pierwsza tego typu stała instalacja artystyczna w placówce zdrowia w kraju. Projekt Komasy opiera się na przekonaniu, że dobre samopoczucie psychiczne pacjentów wpływa na przebieg leczenia. Artystka stworzyła wielkoformatowe fotografie z elementami malarskimi oraz neonowe napisy i dźwięki przywodzące na myśl szum fal, które razem tworzą immersyjne doświadczenie — morze nie tylko widzimy i słyszymy, ale wręcz czujemy.
Inspiracją do stworzenia tej instalacji były własne doświadczenia Komasy, która odczuwała silną potrzebę kontaktu z wodą. W rozmowie z “Gazetą Wyborczą” opowiadała, że morze zawsze było dla niej synonimem spokoju, wolności i nieskończonych możliwości. Te uczucia chciała przekazać osobom, które zazwyczaj spędzają czas w niełatwych warunkach — w salach szpitalnych i gabinetach diagnostycznych. W swojej twórczości stawia pytanie: czy możliwe jest "zaszczepienie" w człowieku pozytywnych emocji poprzez kontakt ze sztuką i naturą? Projekt “Zaszczepiam ludziom morze” zdaje się odpowiadać na to pytanie twierdząco.
Skąd przychodzi morze? Szczecin w sercu projektu
Dla mnie, jako szczecinianina, najciekawszym aspektem całej instalacji jest jej morska geneza zakorzeniona głęboko w Szczecinie. Choć Kraków nie ma dostępu do morza, to właśnie nadodrzańskie doświadczenia Komasy z dzieciństwa — porty, stocznie, zapach wodorostów i słonej bryzy — są żywą inspiracją dla całego przedsięwzięcia. Dzięki temu mamy tu do czynienia z rodzajem niesamowitej mentalnej geografii: choć fizycznie jesteśmy w Małopolsce, emocjonalnie i wizualnie przenosimy się do portowego świata znad Bałtyku.
Wielu z nas ma podobne wspomnienia — spacery Bulwarem Piastowskim, rejsy po jeziorze Dąbie, lato spędzone nad Zalewem Szczecińskim. W morzu, czy szerzej w wodzie, tkwi jakaś pierwotna siła. Wiedzieli to marynarze, wiedzą i artyści. Komasa — jako córka kapitana żeglugi i wychowanka Szczecina — doskonale rozumie ten fenomen. Jej prace osadzone są nie tyle w konkretnym pejzażu, co w silnym ładunku emocjonalnym wynikającym z kontaktu z wodą, jej głębią i ruchem. A to, że udało się ten przekaz przenieść do wnętrza szpitala, zasługuje na prawdziwe uznanie.
Między sztuką a terapią — jak działa “Zaszczepiam ludziom morze”
Odwiedzając instalację w krakowskim szpitalu, odczułem pełnię założenia artystki. Nie jest to ekspozycja w tradycyjnym sensie — tutaj przestrzeń staje się integralną częścią terapii. Jedno z pomieszczeń przekształcono w neonowe “kontenerowe akwarium” — instalację świetlną z migoczącym napisem stylizowanym na odręczne pismo, która naturalnie kieruje uwagę w stronę wewnętrzną, emocjonalną. Obok neonów ustawiono łóg foteli, na których można usiąść i po prostu być — słuchać morza, wdychać jego atmosferę, dać się mu ukoić.
Praca Komasy funkcjonuje jednocześnie na wielu poziomach. Fizycznie zmienia szpitalne korytarze, które stają się bardziej przyjazne; symbolicznie — wprowadza idee nadziei, harmonii i wewnętrznego spokoju. Dla pacjentów oznacza to często istotne wytchnienie od stresu związanego z chorobą. Dla pracowników szpitala — przestrzeń do krótkiej regeneracji czy chwili refleksji. I choć nie da się jednoznacznie zmierzyć wpływu instalacji na zdrowie pacjentów, to warto zauważyć, jak wielu z nich chwali zmiany i samopoczucie z nimi związane.
Nieprzypadkowo miejsce to stało się też obszarem działań edukacyjno-społecznych. Organizowane są tu warsztaty dla dzieci i spotkania z pacjentami, w trakcie których rozmawia się o emocjach, przyrodzie, rodzinie, marzeniach. Można powiedzieć, że “morze” Komasy jednoczy ludzi i tworzy otwartą przestrzeń dialogu — coś, co w warunkach szpitalnych ma ogromne znaczenie.
Morze jako narzędzie zmiany — co Szczecin może z tego wynieść?
Wróciwszy do Szczecina, długo myślałem o tym, jak podobne działania można by wdrożyć u nas. Mamy przecież dostęp do wyjątkowych przestrzeni publicznych — od placówek medycznych, przez szkoły, po przestrzenie komunikacji miejskiej. Warto zadać sobie pytanie: czy Szczecin, jako miasto portowe z tak silnym morskim DNA, nie powinien być prekursorem takich artystycznych i terapeutycznych inicjatyw na większą skalę?
W krakowskim projekcie nie chodzi wyłącznie o estetykę — to głęboka refleksja nad znaczeniem środowiska, w którym żyjemy. Przestrzeń może motywować, koić, inspirować. Zresztą, wystarczy odwiedzić Filharmonię im. Mieczysława Karłowicza lub Centrum Dialogu Przełomy — widzimy, jak wielką rolę odgrywa tu światło, kolor, forma i dźwięk. Potencjał jest ogromny, potrzeba tylko współpracy — artystów, instytucji publicznych i mieszkańców. Bo właśnie takie miejsca, jak pokój z dźwiękami morza w szpitalu, mogą realnie podnieść jakość życia w mieście.
Dlaczego sztuka powinna wrócić do codzienności szczecinian?
Jako dziennikarz i mieszkaniec, a także osoba aktywnie eksplorująca szczecińskie przestrzenie, dostrzegam ogromną potrzebę “humanizacji” miejsc publicznych. Szpitale, urzędy, szkoły i komunikacja miejska to obszary naszego codziennego funkcjonowania — i właśnie dlatego powinny być nie tylko użyteczne, ale też przyjazne emocjonalnie. Obcowanie ze sztuką nie musi być zarezerwowane dla galerii i muzeów. Może i powinno stawać się nieodłącznym elementem życia codziennego.
Inicjatywa Komasy pokazuje, że wystarczy jedna silna wizja, by dokonać realnej zmiany. Odmienione korytarze to jeden z przykładów. Ale wyobraźmy sobie sieć takich przestrzeni w Szczecinie — w Zdrojach, w Policach, na Pomorzanach, czy na Prawobrzeżu. Gdyby codzienne otoczenie naszych mieszkańców było nieco bardziej empatyczne, nawiązywało do ich wspomnień i potrzeb, nasze miasto byłoby nie tylko funkcjonalne, ale i wzmacniające emocjonalnie.
“Zaszczepiam ludziom morze” — co dalej z projektem?
Karolina Komasa nie zatrzymuje się na jednym miejscu. Docelowo chce przekształcać kolejne placówki medyczne w Polsce, a może nawet poza jej granicami. Jej podejście, zakładające tworzenie komfortowych, “zanurzonych w przyrodzie” przestrzeni w szpitalach, zyskuje coraz większe uznanie. Artyści, lekarze, psychologowie i architekci dostrzegają, że emocjonalne reakcje pacjentów na sztukę i kontakt z “oswojoną” przestrzenią mogą działać jak nieinwazyjne lekarstwo.
W rozmowie z artystką, jaką przeprowadziłem po powrocie do Szczecina, wyraziła otwartość na współpracę także z pomorskimi placówkami. To może być sygnał dla władz samorządowych i lokalnych instytucji kultury. Warto stworzyć w Szczecinie warunki, by tego typu projekty mogły powstawać — także niezależnie od ogólnopolskich instytucji. To również szansa na promocję naszego miasta jako centrum nowoczesnego podejścia do łączenia sztuki z jakością życia.
Projekt “Zaszczepiam ludziom morze” może być cichym, ale głębokim impulsem dla zmian w miejskim myśleniu. Zamiast budować tylko infrastrukturę techniczną, zacznijmy także budować infrastrukturę emocjonalną — bo miasta to nie beton i asfalt, ale przede wszystkim ludzie i to, jak się w nich czują.
Morze w nas — finał osobisty i uniwersalny
Odwiedzenie przestrzeni Karoliny Komasy w krakowskim szpitalu było dla mnie doświadczeniem bardzo osobistym. Nie tylko dlatego, że wróciłem myślami do własnych spacerów nad Odrą, ale także dlatego, że uwierzyłem na nowo w siłę sztuki. “Zaszczepiam ludziom morze” to nie jest tylko projekt artystyczny. To proces uzdrawiania — delikatny, baśniowy, ale też bardzo realny. Proces, który może znaleźć swoje miejsce także tutaj, w Szczecinie, jeśli tylko otworzymy się na nowe modele myślenia o mieście jako przestrzeni wspólnej troski i emocjonalnej bliskości.
Jeśli droga Karoliny Komasy prowadziła znad morza przez sztukę do wnętrz szpitali, to może i nasze drogi jako szczecinian powinny częściej prowadzić nie tylko do muzeów, ale też do tworzenia nowych jakości życia wokół nas. Morze nie musi być fizycznie obecne, by działać — wystarczy, że jest w naszych sercach. A jeśli ktoś, poprzez sztukę, potrafi je “zaszczepić”, to warto go w tym wspierać — także tutaj, w naszym pięknym nadodrzańskim Szczecinie.